Każde martwe marzenie. Opowieści z meekhańskiego pogranicza (#5 w serii)
Deana d’Kllean, niegdyś Pieśniarka Pamięci i mistrzyni miecza, a dziś rządząca pustynnym księstwem wybranka Boga Ognia, stoi na progu wojny. Powstanie niewolników, które wybuchło u południowych granic państwa, zatacza coraz szersze kręgi. Genno Laskolnyk wraz ze swoim czaardanem wolnych jeźdźców wpada w sam środek wojny. Czego szuka wśród niewolników, którzy postanowili zrzucić jarzmo krwawych panów? Tymczasem tysiące mil na północ Czerwone Szóstki trafiają na tajemnicę, która pochłonęła już niejedną ofiarę. Czy odwaga górali ocali im życie?
Meekhan spływa krwią i wydaje się, że nic już nie powstrzyma płomienia, który ogarnia Imperium.
„Opowieści z meekhańskiego pogranicza” Roberta M. Wegnera to barwny, epicki fresk, w którym splatają się losy pełnokrwistych postaci, a ludzkie dramaty sąsiadują z intrygami bogów i tajemnicami sprzed tysięcy lat. Bestsellerowy cykl docenili czytelnicy nie tylko w Polsce, ale i w Rosji, gdzie „Opowieści…” zdobyły nagrodę najlepszej fantasy roku.
-
[...] Myślę, że trzecia powieść Roberta Wegnera nie sprawi zawodu żadnemu z czytelników, którzy czekali na kontynuację cyklu. Sposób, w jaki autor rozwija historię, robi bowiem naprawdę niemałe wrażenie. Gdy przyjrzymy się wszystkim tomom Opowieści z meekhańskiego pogranicza, widzimy, jak drobne ziarna zasiane w opowiadaniach wydają nader obfity plon. Choć na przestrzeni lat Wegner przeszedł od krótkich, choć łapiących za serce (i nie tylko) epizodów do epickiej, majestatycznej wręcz fabuły, to cieszy fakt, iż nie zatracił umiejętności wplatania w tekst sugestywnych miniatur – jak w przypadku „zbliżenia” na dwóch jeźdźców ścierających się ze sobą podczas jednej z opisanych tu potyczek. Jasne, można doszukać się efekciarstwa, ale trzeba przyznać, że bawi to doskonale, jednocześnie podkreślając świetny warsztat pisarza. Poza tym Każde martwe marzenie jest po prostu udaną kontynuacją cyklu. Taką, na która warto było czekać. Oby kolejna trafiła w nasze ręce szybciej niż poprzednia.
-
[...] No właśnie! Nadchodzi coś wielkiego, coś niespotykanego, co wstrząśnie całym światem i wywróci go do góry nogami. Oznaki tego było już widać w poprzednich tomach, ale dopiero w Każdym Martwym Marzeniu autor pokazuje rozmach i skalę wydarzeń, jakie nadchodzą wielkimi krokami. A jednocześnie autor nie zatraca się w globalnej wizji, ale przedstawia codzienne życie bohaterów, ich kłopoty, rozterki, dzięki czemu ich historie żywo do nas przemawiają. Pokazuje tym samym, z czym zwykli ludzie muszą się zmierzyć i w jakich niebezpiecznych czasach żyją. Dlatego jestem pod ogromnym wrażeniem całości, ale przede wszystkim opowieści Altsina oraz obu Epilogów, w których wszystkie wydarzenia wydarzenia z całego cyklu nagle ułożyły się w jedną, spójną całość - ta mniej ważne i te bardziej.
Każde martwe marzenie kazało na siebie długo czekać, ale spełniło wszystkie pokładane w nim nadzieje. Wegner dalej konsekwentnie rozwija swój świat i historię, która zaczyna nabierać rozpędu i rozmachu. Tylko dlaczego trzeba teraz czekać parę lat na kolejny tom?! -
Chyba każda osoba sięgająca po z dawna oczekiwaną książkę zadaje sobie pytanie, czy i tym razem autor stanie na wysokości zadania. Miło mi zatem już na początku donieść, że „Każde martwe marzenie” Roberta M. Wegnera to kolejna bardzo udana odsłona „Opowieści z meekhańskiego pogranicza”. [...]
-
[...] Bezkonkurencyjna w porównaniu do pozostałych polskich autorów fantastycznych pozostaje skala opisywanych przez Wegnera wątków, jak również dbałość, z jaką podchodzi do rozbudowywania stworzonego przez siebie uniwersum. Świat meekhańskiego pogranicza, zamieszkiwany przez wiele odmiennych kultur cechujących się różnymi filozofiami, stanowi wymarzone dla pisarza tło, umożliwiające opisywane bardzo różnych pod względem tematyki, a mimo to pozostających z sobą w związku historii. Równie dobrze wypada wykreowana tu atmosfera, dzięki której inaczej czyta się pełne mrocznej magii i tajemnic rozdziały osadzone na zimnej północy, a inaczej te poświęcone południowemu powstaniu walczących o wolność niewolników – choć oba te wątki są na równi pełne śmierci, tragedii oraz narastającej desperacji towarzyszącej postaciom. Nie zawodzi też finał, nie dorównujący wprawdzie pod względem dramatyzmu końcowej bitwie z Nieba ze stali, ale mimo wszystko przejmujący, emocjonujący oraz niepozwalający oderwać się od lektury – najciekawiej wypadają jednak epilogi, po przeczytaniu których niecierpliwie wyczekuje się kolejnego tomu.[...]